Skąd się bierze śnieg? Dlaczego płatki przypominają gwiazdki – i są prawie symetryczne?
Czyli zapraszam do pierwszego odcinka (prawdopodobnie) cotygodniowego podkastu „Świat w trzy minuty”. Jeśli osiągnie wymagane KPI, będzie kontynuowany 🙂
Podkast jest realizacją mojego zainteresowania rzeczami, na które „dorosły człowiek” nie powinien mieć czasu. Mimo, iż dawno temu przekroczyłem trzydziestkę, ciekawość świata we mnie jeszcze jest, a podkastowy wymóg regularności pomoże mi uporządkować szukanie odpowiedzi na chodzące mi czasem po głowie pytania.
Zapraszam do słuchania. Chyba warto poświęcić trzy minuty, by dowiedzieć się, skąd się bierze śnieg!
W dniu, w którym to nagrywam, za oknem pojawił się pierwszy tej zimy śnieg. Junior stwierdził, że pada deszcz, pomacał zimną breję i zajął się wskakiwaniem do niezamarzniętych kałuż.
No właśnie. Na termometrze +2, z nieba spadł śnieg – a przecież powinien się roztopić w powietrzu. A gdyby było zimniej to czemu spadłby śnieg, a nie grad?
Skąd właściwie bierze się śnieg? Po odpowiedź sięgnąłem do brytyjskiego Met Office, amerykańskiego Caltechu oraz do dwóch podręczników meteorologicznych dla pilotów. Polski tylko zaciemnił sprawę, wydany przez Jeppesena troszkę pomógł zrozumieć powstawanie różnych rodzajów opadów.
Śnieg powstaje w chmurach, gdzie panuje spora wilgotność. Można zresztą ją poczuć przelatując przez chmury podczas skoku spadochronowego. Para wodna ma tam temperaturę niższą od zera, więc niewiele potrzeba, by zamieniła się w lód. Wystarczy drobny pyłek, by zapoczątkować wokół niego błyskawiczną przemianę pary w lód. Początkowo ma kształt sześcianu – bo powstaje w stabilnych warunkach – jednak szybko jest przerzucany do innych fragmentów chmury, w których panują inna temperatura i wilgotność. Wtedy do jego sześciu ścianek przyklejają się kolejne drobinki lodu tworząc ramiona. Ze względu na to, że kolejne elementy płatka powstają równocześnie, w tych zbliżonych warunkach, każde ramię śnieżnego płatka wygląda dość podobnie (choć rzadko idealnie tak samo).
Całość trwa dopóki powstający płatek śniegu nie stanie się tak ciężki, że prądy powietrza w chmurze przestaną go utrzymać.
Skąd jednak śnieg, skoro na termometrze dziś są dwa stopnie na plusie? Odpowiedź jest dość prosta: termometr jest dwa metry nad ziemią, a chmura – ciut wyżej. Temperatura spada o ponad pięć stopni Celcjusza na każdy kilometr wysokości. Pierwsze płatki śniegu oczywiście roztopiły się w locie, przelatując przez cieplejsze warstwy powietrza w połowie drogi do Ziemi, ale jednocześnie ochłodziły powietrze na tyle, że kolejne spadały już w komfortowej dla siebie temperaturze.